Tam gdzie inaczej płynie czas, gdzie każdy kilometr inną miarą mierzyć należy,
gdzie słychać serca bicie, potoku szum i gdzie na pewno wrócić trzeba.
Miejsc powrotnych niewątpliwie przybywa na naszej rowerowej mapie
i póki starczy sił, los szczęśliwy będzie,
wrócimy tu jeszcze za czas niedługi.
Całkiem niedawno jeszcze przygotowania czyniliśmy do wyjazdu na
pierwsze w historii
Notojadzim
zgrupowanie, a już wspominać przyszło i na kartach historii zapisy czynić.
Tak, to już koniec naszego teamowego wyjazdu na obóz kondycyjno-regeneracyjny
do Borowic
w okolice przepiękne i z kolarstwem silnie związane. Niemniej
zrobiliśmy coś, zarówno wszyscy jak i każdy z osobna,
do czego będzie można się uśmiechać,
pokonując własne słabości, ustanowiliśmy swoje małe i duże rekordy, zdobyliśmy to co jeszcze nie zdobyte.
Podsumowując, udało nam się wjechać
do Karpacza, na słynną metę TdP
na Orlinku, zmierzyliśmy się
z Chlebówką nazywaną inaczej drogą głodu, zdobyliśmy przejście graniczne
na przełęczy Okraj, gdzie zostawiliśmy po sobie ślad wpisując się do pamiątkowej księgi.
Widzieliśmy zbiornik retencyjny
Sosnówka, przejechaliśmy obok „krasnoludów”, zaliczyliśmy
Zachełmie, Przesiekę, Piechowice, Jagniątków oraz zmierzyliśmy się z częścią segmentu na drodze do schroniska
Odrodzenie, którego ostatnie 150 metrów niektórym nie dawało spokoju i postanowili zmierzyć się z tym odcinkiem ponownie na drugi dzień.
Wielkie brawa, bowiem na drodze o takim nachyleniu nawet podejście jest wyzwaniem.
Poza realizacją założonych zadań treningowych, zostaliśmy ugoszczeni przez sympatyczną Panią Kasię
w liczącym 300 lat urokliwym
ośrodku wczasowym Skalnik, który mógłby w przyszłości być wymarzoną bazą wypadową.
Podczas trwających do wczesnych godzin porannych obrad powstał plan A i B, przejęcia nieruchomości
Niewątpliwie niecodzienną atrakcją zgrupowania była
wizyta japońskiego kolarza Kukazamury, który wraz ze swoim kotem
pojawił się
w Borowicach wraz z serią wykładów na temat wysokogórskiego treningu kolarskiego.
Podczas tajnej rozmowy w cztery oczy, prezesowi Jarosławowi
udało się zwerbować w nasze szeregi kotkę „Łatkę”,
z którą co niektórzy zawarli nawet bliższą znajomość
Niestety to co piękne, szybko się kończy, górskie bociany odleciały a my cali i zdrowi powróciliśmy do swoich domów, do codziennych obowiązków, z nadzieją że uda nam się tam
wrócić i to już za niecały rok
( 12-14 czerwca 2025 r. ) być może nawet w liczniejszym składzie.
Wielkie dzięki, było warto
red. Marcin Kubiak